wtorek, 7 czerwca 2011

Wyjątkowo zimny przystanek

Jako że przyszło lato i  niemiłosiernie leje się żar z nieba, paląc wszystko wokół, ludzie szukają schronienia i ochłody. Jedni piją zimne piwko na wrocławskim rynku, inni kąpią się w fontannie, jeszcze inny wystają w sklepach w działach z nabiałem. Sam nie cierpię takiej pogody, ale mam i na nią sprawdzone sposoby. Po weekendzie dołożyć do nich mogę film Frozen.

Frozen to nic innego jak banalna historia, zbudowana na prymitywnym poczuciu strachu. Mimo pejoratywnego wydźwięku, obraz jest kapitalnym thrillerem i skutecznie zmraża nawet w najgorętsze dni.
Otóż trójka pomysłowych amerykanów wjeżdża wyciągiem na górę, żeby poszosować na nartach zaraz przed zamknięciem. Pech chce, żeby obsługa myli ową grupę z inną i wyłącza wyciąg. Nasze bidoki utykają na wyciągu wśród wiatru, śniegu i mrozu na naprawdę sporej wysokości. Sytuacja bez wyjścia?
Ano właśnie. Jako że najprostsze rozwiązania są zawsze najlepsze tak również jest z obrazem Adama Greena. Duszność i klaustrofobiczne poczucie strachu grają tu pierwsze skrzypce. Lubię filmy bazujące na pierwotnym poczuciu strachu dlatego Frozen uważam za naprawdę godny uwagi.
Brak dłużyzn, bezsensownych i idiotycznych dialogów (które w przypadku takiego filmu często się zdarzają) oraz prawie logiczne i wiarygodne poczynania bohaterów to elementy, które przykuwają uwagę. Dodajmy do tego wyobraźnie, która w trakcie filmu podsuwa obrazy z poprzednich ferii w górach czy ostatniego wypadu na narty. Niefajnie.
Nie będę się tutaj rozwodził nad fabułą, żeby nie psuć nikomu zabawy. Powiem tylko, że Frozen mnie zaskoczył: dosłownością, dawką makabry, pomysłowością i realizmem. Biorąc pod uwagę sytuację fabularną bohaterów filmu, takie elementy sprawiają, że człowiek mimo upału sięga do szafy po koc.

1 komentarz:

  1. Filmu osobiście nie oglądałam, ale słyszałam o nim wiele dobrego. Twoja recenzja jest kolejnym głosem za tym, abym jak najprędzej zapoznała się z tym filmem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń