wtorek, 19 lutego 2013

Bóg nie ma tu nic do rzeczy

Najważniejsza jest rozrywka - tak powiedział mi kiedyś jeden z profesorów, opisując starcie wojsk niemieckich i polsko-litewskich na polach małej wsi Grunwald. Słowa ów profesora przekładam sobie często na grunt mojego czytactwa. Książka ponad wszystko ma stanowić dla mnie rozrywkę. Jeśli niesie przy tym ze soba treści ważne i porusza nurtujące problemy - tym lepiej. Jeśli natomiast powieść uwypukla te problemy, a treść jest tak nudna, że mam ochotę dźgać ludzi szpikulcem po oczach, wtedy jest kiepsko. Naprawdę nie znoszę, kiedy wydawca i recenzenci obiecują mi rozrywkę na wysokim poziomie, a w efekcie okazuje się, że lepiej bawiłem się wiążąc sznurowadła poprzedniego dnia. Na szczęście Bóg nie weźmie w tym udziału jest powieścią, która łączy w sobie zarówno rozrywkę jak i spory ładunek pytań nurtujących współczesnych.
Wiesław Fidler zostaje zdekonspirowany i niemal ginie w zamachu zorganizowanycm przez mafię. Ledwie dochodzi do siebie, a już przełożeni proponują mu udział w kolejnej akcji. Tym razem Fidler musiałby trafić do więzienia i znaleźć tych, którzy zabili mu żonę...

Opis brzmi jak streszczenie fabuły sobotniego filmu na TV4. Uwierzcie mi - wynika to jedynie z troski, żeby nie zdradzić istotnych szczegółów fabuły.
Od razu przyznam, że książka Bóg nie weźmie w tym udziału podobała mi się bardzo. Niech świadczy o tym fakt, że powieść, która liczy 466 stron, pochłonąłem w dwa dni. Po jej odłożeniu, stwierdziłem, że Krzysztof Koziołek zafundował mi świetną zabawę i rewelacyjną sensację w polskich warunkach. Autor śmiało i garściami czerpie z dobroci świata popkultury i sensacji. Wrzuca do powieści policjantów, dziennikarzy, więźniów, polityków i Bóg wie kogo jeszcze. Cała powieść ma naprawdę imponujące tempo i nie sposób się przy niej nudzić. Nie oznacza to bynajmniej, że Koziołek wali tępo przed siebie. Co to, to nie! Tam gdzie powieść powinna zwolnić, to zwalnia. Tam gdzie tempem ma chwycić za gardziel, chwyta.
Na uznanie zasługuje również fakt, że sam autor przemyca w książce dosyć istotne tematy, które co jakiś czas rozpalają opinie publiczną. Nieźle też motywuje kontrowersyjne treści. 
Na uwagę zasługuje też rozmach książki: Koziołek śmiało pogrywa sobie z osobistościami polityki, biznesu i tzw. wielkiego świata. Podczas gdy duża część autorów kryminałów skupia się na polu lokalnym, tutaj mamy raczej skalę ogólnokrajową. Dla mnie świadczy to o odwadze, więc plus.
Książka oczywiście nie jest wolna od mankamentów (nieco nachalne podobieństwo do dzisiejszego świata poprzez nazwiska i nazwy - to zgrzytało mi mocno w tej powieści. Rozumiem jednak motywacje), ale frajda z czytania śmiało przysłania większość z nich.
Bóg nie weźmie w tym udziału to cudownie bezpretensjonalna powieść. Książka, która czyta się z dużą przyjemnością. Podejrzewam, że większą frajdę sprawi mężczyznom, chociaż mogę się mylić. Dla mnie jeden z jaśniejszych punktów czytelniczych w tym roku, a Krzysztof Koziołek wędruje na listę must read.
Polecam!

P.S. Autor sam wydaje swoje powieści, więc jeśli ktoś ma ochotę, można je nabyć pod TYM adresem.