piątek, 20 maja 2011

W szponach lodowego terroru

Na dworze robi się coraz cieplej. Poranki stają się bardziej gorące, autobusy i tramwaje bardziej duszne, a pot zaczyna obficie wydzielać się z każdego kawałka ciała. Nie ukrywam, że ponad trzydziestostopniowe temperatury są mi niezbyt na rękę, ale cóż. Pozostają domowe sprawdzone sposoby, aby pozbyć się koszmarnego uczucia palącego żaru. Można pić dużo wody lub innych napojów, ochładzać się co chwila wodą, obkładać lodem lub chłodzić wiatrakiem. Oprócz wyżej wymienionych sposobów jest parę innych, które mogą pomóc w wyrównaniu temperatury ciała. Jednym z takim sposobów jest Terror Dana Simmonsa.
Dan Simmons to niemal facet renesansu. Jak sam przyznaje uwielbia eksperymentować, a jeśli piszę jakąś powieść to między innymi dlatego, aby poznać realia i historię, na których zamierza ją oprzeć. Simmons to istny gatunkowy shaker: od science-fiction, przez rasowe horrory, po powieści szpiegowskie i sensacyjne. Pisarz to wszechstronny i utalentowany, ale ja, aby przekonać się na własne oczy, wziąłem na warsztat jakiś czas temu działo, które chyba nie ma ani jednej złej recenzji. Pomimo wrodzonej zgryźliwości ta również nie będzie niepochlebna. 

Terror to opowieść o wyprawie Sir Johna Franklina w poszukiwaniu Przejścia Północno-Atlantyckiego. Franklin już wcześniej próbował tej sztuki, ale z niepowodzeniem. Do zadania podszedł jeszcze raz w roku 1845 z dwoma okrętami HMS Erebus i HMS Terror. Na statkach było łącznie 129 członków załogi, a do dziś w lodowych grobach znaleziono jedynie część ciał. Z tej wyprawy nie powrócił nikt.
Simmons napisał książkę niemal idealną. Nie tylko oparł się o fakty historyczne, ale również niezwykle drobiazgowo opisał wersję wydarzeń z roku 1845. Książka to przede wszystkim opowieść o ludziach. Członkach załogi, słabościach i przeciwnościach losu, z którymi muszą się zmagać. Dojmujące są opisy zmagania się załogi z chorobą, własnym strachem, smutkiem i przygnębieniem. Jak na rasowy horror przystało, mamy również coś, co oprócz zabójczego mrozu czeka na członków załogi poza okrętem.
Fabuły nie ma co opisywać, ponieważ jakiekolwiek próby spłycą samą historię. Napiszę tylko, że książka jest niezwykle klimatyczną opowieścią. Mróz dosłownie wali z każdej strony, a strach i rozpacz powoli zaciska się na szyi czytelnika. Simmons pisze bardzo sugestywnie, łapiąc tym samym czytelnika w szpony każe przyglądać mu się zagładzie grupy marynarzy.
Nie. Dla mnie ta książka nie ma minusów. Piękna, niezwykła i bardzo przejmująca opowieść o ludziach, którzy zmuszeni są walczyć o przetrwanie w ekstremalnie trudnych warunkach. Opowieść o nadziei, strachu i śmierci. O ludziach i o krainie, gdzie ich groby wciąż wystają spod zamarzniętej ziemi. Po tą książkę po prostu trzeba sięgnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz