Każdy chyba ma taką książkę, która kiedyś wystraszyła nas nie na żarty. Niektórym po nocach śni się widmo warczącego Psa, który jeździł koleją, innym być może przed oczami staje rozgorączkowane obłędem oblicze Ernest Nemeczka z Chłopców z placu broni. Żeby za daleko nie odchodzić od gatunku i pozostawić lektury w spokoju, ja mogę śmiało powiedzieć, że pamiętam do teraz książkę, która mnie wystraszyła. Rzadko zdarza się żebym poczuł coś na kształt strachu podczas czytania. Z reguły mogę odczuwać jakąś formę niepokoju. A czytając w liceum Wyklętego Grahama Mastertona, ciary wędrowały mi po całym ciele.
John Trenton to antykwariusz, któremu umiera żona. Pogrążony w depresji chłop kupuje dziwny obraz przedstawiający jego dom. Do tego ktoś usilnie stara się odkupić ów obraz od umęczonego życiem człowieka. Żeby nie myśleć o zmarłej żonie, John postanawia wyjaśnić zagadkę. Ale oczywiście okazuje się to być wierzchołkiem góry lodowej wydarzeń, które od wieków nawiedzają Salem...
John Trenton to antykwariusz, któremu umiera żona. Pogrążony w depresji chłop kupuje dziwny obraz przedstawiający jego dom. Do tego ktoś usilnie stara się odkupić ów obraz od umęczonego życiem człowieka. Żeby nie myśleć o zmarłej żonie, John postanawia wyjaśnić zagadkę. Ale oczywiście okazuje się to być wierzchołkiem góry lodowej wydarzeń, które od wieków nawiedzają Salem...
Z opisu tyle, bo książkę czytałem naprawdę bardzo dawno. To, co mnie uderzyło w tej powieści to rewelacyjnie wykreowany klimat. Z książkami Mastertona zdecydowanie jestem na bakier, ale nawet po przeczytaniu przez te wszystkie lata setek innych książek, pamiętam tą specyficzną aurę Salem. Ową tajemnicę powoli odsłanianą przed czytelnikiem. Spotkania Johna z duchami Salem pamiętam nadzwyczaj dobrze, gdyż sugestywne opisy Mastertona pozwalały działać wyobraźni i pamiętam, że w ciemnym pokoju było mi naprawdę niezbyt komfortowo podczas czytania. Cały czas miałem wrażenie, że... Ciężko się do tego przyznać, ale ta pozycja była naprawdę straszna. Napisana z niesamowitym wyczuciem, z duszną i piękną zarazem atmosferą dała mi kupę strachu i satysfakcji. Sądzę, że w ramach powrotu do korzeni Wyklęty nie uchowa się przed powtórną weryfikacją. Pozostaje jedynie znaleźć odpowiedni egzemplarz (Amber-horror, oprawiony w foliowaną obwolutę biblioteczną, lekko sfatygowany, piękny - poprzedni pachniał wodą po goleniu, chyba Pumą, bo ktoś jako zakładki użył paska z perfumerii, ale wątpię żeby trafił na identyczny), zacząć czytać i sprawdzić czy wrażenia, które mam po tej pozycji wzmocnią się czy zbledną zupełnie.
Nie czytałam, ale już szukam w internetowym spisie biblioteki tudzież po księgarniach internetowych :)
OdpowiedzUsuńWarto:) Ja sam się nakręciłem pisząc posta, że od razu wypożyczyłem sobie "Wyklętego" i niedługo sprawdzę, czy przetrwa próbę czasu:)
OdpowiedzUsuńZnalazłam tą knigę. Wieczorkiem, jak tylko czas pozwoli, to zasiądę do lektury. Dzięki wielkie za namiary, bo już dawno w sumie nic na oku nie miałam z książek. :)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń