czwartek, 19 maja 2011

Mroczny seans ciszy

Sztuka brzuchomówstwa jest dla mnie tajemnicą. Bynajmniej nie jeśli chodzi o technikę. Tajemnicą pozostaje dla zainteresowanie ludzi tą formą sztuki. Doceniam same pokazy oraz zabawy samą konwencją (znakomity Jeff Dunham), ale do końca tego nie ogarniam. Zachwycać się facetem, który mówi prawie nie otwierając ust, ruszając przy tym wszystkim czym się da od pasa w górę. Nie, nie bardzo.
Co innego jeśli chodzi o zestaw brzuchomówcy. Ponieważ jego występ ma wywołać wrażenie, że ożywia on pewne rzeczy, musi mieć ze sobą co ożywiać. Tak się składa, że bardzo często elementem owego zestawu są kukiełki. Równie często zdarza się, że te kukiełki wyglądają nie jak wzbudzające sympatię zabaweczki, ale upiornie podobne i przerażające ludzkie mikrusy. Dołóżcie do tego głos znikąd i koszmar gotowy. 

Dead Silence to jeden z najbardziej klimatycznych filmów ostatnich lat. Twórca Piły James Wan, postawił przede wszystkim na atmosferę. W prosty sposób ujmując banalną historię, przedstawił klasyczną opowieść o duchach w nowej-starej konwencji.
Zgodne małżeństwo otrzymuje paczkę z lalką brzuchomówcy. Oczywiście nie mają pojęcia od kogo mogli otrzymać tak chory prezent. Wiadomo tylko, że ślad prowadzi do rodzinnego miasteczka Jamie'go. Rozochoceni wzajemnymi zabawami z laleczką, szybko w zapomnieniu odkładają ją na miejsce i w tym momencie rozpoczyna się koszmar.
Seans Dead Silence przyprawia o dumę i wlewa tony nadziei w serca horrormaniaków, że w XXI wieku można zrobić jeszcze film, który oparty na ogranych, klasycznych schematach, może straszyć przerażać i stanowić świeżą rozrywkę. Mgła, niebo zasnute chmurami, deszcz, grzmoty błyskawice towarzyszące filmom grozy od dekad, tutaj stanowią jakby pokłon dla obrazów minionych lat. Brzuchomówca, miejska legenda, drewniane lalki z wielkimi oczami to również hołd dla elementów obrazów grozy przeszłości. Można powiedzieć, że ten film w całości kłania się przed klasyką. Jest to wielki garnek, do którego można wlać wszystko, co się dotychczas widziało, wszystkie rzeczy, które w horrorach się uwielbia, mocno zamieszać, przyprawić odrobiną makabry i mamy naprawdę znakomity film.
Ja nie znajduję w tym filmie słabych stron. Klimatycznie majstersztyk może jednak znudzić widzów, którzy czekają na ochlapanie krwią z ekranu. Dla mnie jest idealnie. Aż zapiera dech i odbiera głos.

1 komentarz:

  1. Podobał mi się tu motyw wykorzystania kukiełek. To zawsze mnie przerażało i nawet dziś czuję się w ich towarzystwie nieswojo ;) Może film na kolana mnie nie powalił, ale jednak był jak najbardziej godny uwagi. Niestety, jakoś tak aktorstwo mizernie tu wypadło, no ale trudno się mówi. Ogólnie horror w porządku.

    OdpowiedzUsuń