poniedziałek, 24 października 2011

Stygnący krwawy wosk

Na wielu forach internetowych, które w jakiś sposób recenzują "dobra kultury" istnieje coś takiego jak: "Film lub książka, która ci się podoba, ale boisz się to publicznie przyznać" lub "Film lub książka, która podoba się tylko tobie i nikomu innemu". Z racji tego, że mój zmysł smaku co do horroru, jest rozciągnięty niczym skóra młodego cielęcia przeznaczona na pergamin, więc istnieje mnóstwo filmów, które uwielbiam bardziej lub mniej, a w towarzystwie horrormaniaków nigdy się do tego nie przyznam ("nigdy" oznacza zazwyczaj cztery lub pięć piw... czasem trzy). Na seans takiego filmu raczej nie zdecydowałbym się w grupie ludzi zafascynowanych grozą, bo głupio by mi było tłumić emocje, podczas gdy inni na filmie śpią lub zbywają fascynującą fabułą prychnięciami lekceważenia. Oj, mam takie filmy. Jednym z nich jest Dom Woskowych Ciał z 2005 roku.
Fabuła filmu przedstawia się bardzo sztampowo. Otóż grupie młodych, pięknych i pękniętych emocjonalnie amerykanów (plus Paris Hilton) psuje się samochód. A że, oczywiście, jest to zadupie na końcu świata, gdzie nawet diabłu nie chcę się mówić dobranoc, więc i ludzie których spotyka na swojej drodze urocza grupa (plus Paris Hilton) są mega dziwni. Na nieszczęście dla kwiatu amerykańskiego społeczeństwa (plus Paris Hilton) amerykańska prowincja po raz kolejny okazuje się być wyjątkowo nieprzyjazna. 
Jako gówniarz uwielbiałem maczać sobie palce w wosku, a potem obrywać twardy pancerz z opuszków. Do teraz nie potrafię dojść, co jest w tym podniecającego. Nie zmienia to faktu, że dalej uwielbiam chore uczucie, kiedy wosk stygnie mi na palcu. Na Dom Woskowych Ciał pierwszy raz trafiłem sporo po premierze. Wiedziałem tylko, że jest to film z Paris Hilton i jakoś bardzo się go wystrzegałem.Swego czasu wolałem pannę Hilton w innym gatunku filmowym. Któregoś wieczoru nadarzyła się okazja, żeby zapoznać się z tym filmem. Po seansie zamiast uśmieszku powątpiewania, miałem uczucie dużej satysfakcji i sam nie mogłem w to uwierzyć.
Bardzo dobrze zrobiony, nieźle zrealizowany i do końca trzymający w napięciu horror, który w zamierzeniu miał zatrzymać w kinach publiczność z seansów remake'u Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną. Przeraża nie tylko sytuacja, w której znaleźli się główni bohaterowie, ale miejsce do którego trafią - miasto widmo, którego atrakcją jest leciwe i od lat pokryte kurzem Muzeum Wosku. Zgodzę się, może dialogi nie należą do najlepszych, może czasem film razi lekką głupotą fabularną, ale kto, do cholery, zwracałby na to uwagę, kiedy prowincjonalny psychopata z gorącym woskiem ugania się za bandą amerykańskich nastolatków (plus Paris Hilton).
Podsumowując odpowiednia dawka makabry, połączona z niezłym straszeniem oraz typowy amerykański film o szlachtowaniu nastolatków (tym razem nieco w inny sposób) spełnia idealnie swoją rolę. Dom Woskowych Ciał idealnie pasuje na nadchodzące święto Halloween i stanowi pierwszą propozycję na ten długi straszny weekend z innych, jakie będą się przez ten tydzień pojawiać. Polecam - film daje co najmniej tyle satysfakcji, co maczanie paluchów w gorącym wosku.

1 komentarz:

  1. jako że jestem fanką wszelakich horrorów, tak i ten musiałam obejrzeć. Bać się nie bałam, film przewidywalny, momentami obrzydliwy. Szkoda, że film jest taki 'typowy' bo pomysł moim zdaniem ciekawy.

    OdpowiedzUsuń