piątek, 21 października 2011

CB Koszmar

Od czasu do czasu zdarza mi się wracać skądś późnym wieczorem, tudzież nocą do domu. Nie przepadam za tą pora dnia, kiedy jestem w samochodzie. Głównie przez to, że niezbyt dobrze widzę, co dzieje się wokół mnie. Przyznaję, nie przepadam za jazdą w nocy, bo moja wyobraźnia rozkręca się na maksa. Raczej nie chciałbym być w sytuacji, kiedy będę musiał uciekać przed innym facetem w samochodzie, który umyśli sobie, że znieważyłem go ustępując pierwszeństwa na skrzyżowaniu czy podrapałem się po głowie, co on jednoznacznie zinterpretował. Wiem, że zdarzają się tacy ludzie, a dla nich nie ma znaczenia czy jest noc czy dzień.
Fuller i Lewis, dwaj bracia, jadą w bardzo długą podróż, by jeden mógł odwiedzić swoją dziewczynę. Lewis należy raczej do spokojnych gości, natomiast Fuller to niezły wywrotowiec. Tak czy inaczej jadą i jadą, więc normalne, że prędzej czy później któryś wpadnie na durny pomysł. W przypadku tych dwóch uroczych chłopców głupim pomysłem jest CB radio i żarty z innego kierowcy. Jak się okazuję maniakalnego psychola...

Uwielbiam tematykę drogi w horrorach i thrillerach, bardzo podobają mi się rozwiązania fabularne i ograniczenia, jakie z nich wynikają. Na Prześladowcę nie byłem mocno nakręcony. Zasiadłem do filmu z wyrazem emocjonalnej obojętności, a skończyłem seans nerwowo skubiąc paznokcie.
Kapitalnie wykorzystany od lat znany schemat zabójcy na drodze. Dobitnie to pokazuje, że z tak skostniałego schematu można wycisnąć świeży i przerażający miąższ. Widz praktycznie od samego początku daje się złapać w sieć i śledzi ucieczkę po rozdrożach Ameryki. Pamiętam, że bardzo przypadła mi do gustu gra aktorska, co było co najmniej dziwne, bo zazwyczaj na to narzekam. Akcja pędzi, widz jest wlepiony w ekran, a ekipa filmu zarabia pieniądze.
Prześladowca to rewelacyjna rozrywka. Pomyli się ten, kto będzie od tego filmu oczekiwał dzieła wybitnego. To horrorzaste kino rozrywkowe pełną gębą. Świetna akcja, niezłe dialogi, odświeżony schemat, okraszony dużą dawką czarnego humoru. To właśnie przepis na sukces. Polecam absolutnie wszystkim. Szerokiej drogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz