Jako dziecko człowiek wpada na róże pomysły. Mnie wielokrotnie (nawet teraz) wpada pomysł, żeby zostać gdzieś na noc. Chodzi mi tutaj o sklepy, magazyny lub inne miejsca tego typu. Wydaję mi się, że każdy miał przynajmniej raz w życiu taką myśl. Chęć spędzenia nocy wielokrotnie kołatała mi kiedy do mojej miejscowości przyjeżdżało wesołe miasteczko. To by było coś, móc całą noc jeździć na kolejkach czy samochodzikach (wybaczcie naiwność - byłem dzieckiem). Potem jakimś cudem obejrzałem The Funhouse, później przeczytałem Tunel Strachu i niedawno znów powtórzyłem seans The Funhouse. Te zabiegi skutecznie i myślę, że chyba na całe życie wybiły mi z głowy chęć nocowania w takim miejscu jak wesołe miasteczko.
Kiedy w małej mieścince pojawia się wesołe miasteczko jest to doskonała okazja dla czwórki młodych amerykanów, aby poszaleć na karuzelach, porozbijać samochodziki czy zwiedzić zamek strachu. Jak to bywa w pewnym wieku jest to również doskonała okazja do sprawdzenia co dziewczyny noszą pod bluzkami. Tak również dzieje się i tutaj i grupa mocno podgrzanych młodych ludzi postanawia pobaraszkować w zamku strachu w wesołym miasteczku po jego zamknięciu. Można było z tego zrobić zupełnie inny gatunkowo film, ale tym razem wesołe miasteczko jest zupełnie inne, a pomysł spędzonej w nim nocy okaże się wyjątkowo pechowy...
Uwielbiam klimat lat osiemdziesiątych. Jeśli dodać do tego grupę krążącą po lunaparku przed psycholem (chyba nie zepsułem nikomu zabawy?), to wydawać by się mogło, że jest idealnie. No cóż, nie jest.
Bezsprzecznie można powiedzieć, że film ma świetny klimat. Odpowiednio poprowadzona fabuła zmierza ku widomemu finałowi cały czas podgrzewając atmosferę. Praktycznie połowa filmu jest rewelacyjna. Aż do pojawienia się czegoś z czym będą musieli zmierzyć się młodzi ludzie.
Tutaj znajduje się największy zgrzyt tego filmu. Nie chce nikomu psuć frajdy, więc powiem tylko, że takie rozwiązanie sprawy i taka postać mordercy u mnie wywołała salwy śmiechu i poczucie żenady niż strachu przed tym czymś. Nie wiem jak inni odbierają postać mordercy, ale ja bardziej bałem się czarnego (początkowo) charakteru w Goonies...
Tak czy siak film warto obejrzeć. Albo jeszcze lepiej: najpierw z rana przeczytać powieść Koontza, później obejrzeć film, a wieczorem wybrać się do wesołego miasteczka. Wszystko naraz powinno sprawić, że z dozą nieufności wjedziemy dziwnym wózkiem do zamku strachu, Kto wie, co może się tam kryć?
Uwielbiam klimat lat osiemdziesiątych. Jeśli dodać do tego grupę krążącą po lunaparku przed psycholem (chyba nie zepsułem nikomu zabawy?), to wydawać by się mogło, że jest idealnie. No cóż, nie jest.
Bezsprzecznie można powiedzieć, że film ma świetny klimat. Odpowiednio poprowadzona fabuła zmierza ku widomemu finałowi cały czas podgrzewając atmosferę. Praktycznie połowa filmu jest rewelacyjna. Aż do pojawienia się czegoś z czym będą musieli zmierzyć się młodzi ludzie.
Tutaj znajduje się największy zgrzyt tego filmu. Nie chce nikomu psuć frajdy, więc powiem tylko, że takie rozwiązanie sprawy i taka postać mordercy u mnie wywołała salwy śmiechu i poczucie żenady niż strachu przed tym czymś. Nie wiem jak inni odbierają postać mordercy, ale ja bardziej bałem się czarnego (początkowo) charakteru w Goonies...
Tak czy siak film warto obejrzeć. Albo jeszcze lepiej: najpierw z rana przeczytać powieść Koontza, później obejrzeć film, a wieczorem wybrać się do wesołego miasteczka. Wszystko naraz powinno sprawić, że z dozą nieufności wjedziemy dziwnym wózkiem do zamku strachu, Kto wie, co może się tam kryć?
Oj nie znam, nie znam niestety, ale widzę, że to klimaty jakie lubię dlatego jeszcze dziś filmu poszukam.
OdpowiedzUsuńPozdro! :)