wtorek, 29 marca 2011

Popcorn w starym kinie

Niestety moje zamiłowanie do kultowych produkcji lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych znów wzięło górę i tym razem ponownie wracam do okresu mojego dzieciństwa bądź wczesnej młodości. Jeżeli cofnąć by się w czasie do roku 1995 i mijając na ulicach ludzi w dziwnych fryzurach zajść do nowej wypożyczalni kaset video, to mogę pójść o zakład, że gdzieś na półce można by wypatrzeć film, który ja osobiście darzę dużym sentymentem, a który jest naprawdę niezłym horrorem. Chodzi o Popcorn wspaniale wpisujący się w tradycje kina grozy tego magicznego czasu przełomu dla rozrywki.
Grupa nieco chybotliwych emocjonalnie studentów szkoły filmowej postanawia szlachetnie pożegnać się ze starym kinem, które czeka rozbiórka. Idealnym rozwiązaniem okazuje się pokaz kultowych filmów grozy wraz z efektami specjalnymi fundowanymi widzom. Pomysł jest na tyle trafiony, że przyciąga nie tylko miłośników starych horrorów, znudzonych i napalonych studentów, ale również kogoś, kogo ciężko wypatrzyć w tłumie, ale dzięki komu krew nieraz bryzgnie na kamerę. 

 Ot, znów nic specjalnego pod względem fabularnym. Takie stwierdzenie jest truizmem, ale dla ludzi żyjących w 2011 roku takie rozwiązania fabularne to naprawdę nic szczególnego. A mimo to, sięgamy po te starocie. I wielokrotnie bawimy się lepiej niż na licznych obecnych produkcjach. Jeśli by spojrzeć na tą produkcję całkowicie obiektywnie to film posiada chyba tyle zalet co wad. Słabe aktorstwo, średnia fabuła, brak logiki; z drugiej strony świetne postaci studentów, niezły pomysł z mordercą (myślę, że nie popsuje nikomu zabawy jeśli powiem, że jest tam morderca) i lekki kicz sprawiają, że film w przedbiegach wygrywa z wieloma dzisiejszymi horrorami.
Na uwagę zasługuje nie tylko kreacja "schwarz charakteru", ale również efekty specjalne, którymi raczeni są widzowie w filmie. Przy obrazie o porażonym prądem człowieku, widzowie częstowani są lekką dawką napięcia, odbiór filmu Fetor wzmaga zapach męskiej szatni i zdechłego zwierzęcia, a ekranowej inwazji komarów-mutantów towarzyszy ogromny sztuczny owad, latający nad głowami rozbawionej gawiedzi. Łatwo domyślić się związku wspomnianego wcześniej "schwarz charakteru" z tego typu rekwizytami, gdyż nasz łebski zabijaka wymyśla właśnie nowe, mordercze funkcje wyżej wymienionych rzeczy.
Wszystko układa się w spójną, bardzo miłą dla oka całość.
Dziewuchy piszczą, faceci napinają się na siedzeniach obok, morderca szaleje w kinie, wybijając coraz więcej osób. Wystarczy tylko zasiąść wygodnie w fotelu, zgasić światło i rozkoszować się filmem... no i pamiętajcie o popcornie. Bez niego ani rusz.

1 komentarz:

  1. Chyba nie widziałam tego filmu kurcze. Mam nadzieję, że znajdę go i nadrobię zaległość, bo też lubię takie klimaciki z lat 80-tych :)

    OdpowiedzUsuń