środa, 2 marca 2011

Gorąco i duszno na Południu

Tym razem krótko, zwięźle na temat cyklu Upiór południa Mai Lidii Kossakowskiej.
"Tak pięknie szło i zdechło" - to pierwsze słowa, które nasuwają się po lekturze czterech tomów. Krótkie mini-nowele, wydane w bardzo atrakcyjny sposób to łakomy kąsek dla fana grozy. Jeszcze większą atrakcyjność zyskały by, gdyby nie wszystkie części weszły w cykl.
Pierwsza część cyklu "Czerń" to absolutna petarda. Książka napisana pięknym, dusznym, gorączkowym stylem pokrywającym się z tematem książki. Afryka, narkotyczny upał, demony, piach i pył. Kossakowska perfekcyjnie miesza konwencje, okraszając to solidną dawką makabry. Nie bardzo podobają mi się powieści o takiej tematyce, ale "Czerń" zachwyca. Językiem, stylem, wyczuciem, klimatem i kapitalnie sprawdza się jako podręcznikowy wręcz (ale nie sztampowy) przykład literackiego horroru.
Druga część "Pamięć umarłych" to także niezłe połączenie horroru z morałem i westernu. Tu również pani Maja stylistycznie porywa czytelnika w świat rewolwerów, szeryfów i ich zastępców, bandytów z przeszłości i nieznośnego upału. Zgrabnie, bez błysku, ale pomysłowo skonstruowana opowieść.


Trzecia odsłona cyklu to moim zdaniem kompletna pomyłka. "Burzowe kocię" to forma dzikiej zabawy ze światem science-fiction. Za dużo, zbyt chaotycznie i zbyt absurdalnie jak dla mnie. Nie ratuje tej części ani styl, ani język Kosskowskiej. Najgorsza część cyklu. Zdecydowanie!
Ostatnią opowieścią jest "Czas mgieł" czyli urocza historia Nataniela wśród pensjonariuszy kliniki dla psychicznie chorych oraz widm przeszłości, z którymi bohater musi się skonfrontować. Mgła, szpital dla obłąkanych na uboczu, tajemnica z przeszłości. Niby wszystko jest, a jakby nie było. Fabularnie raczej nic tej powiastce nie brakuje, ale do mnie jakoś nie przemówiła. Nie przeczę, że jest dobra. To raczej ja jestem oporny na jej urok.
Miało być krótko, więc podsumowując można powiedzieć, że gdyby Upiór południa miał trzy części to byłaby to rewelacyjna literacka mieszanka upalnego horroru. Dzięki "Burzowemu kocięciu" jest tylko dobrze. Ale pomimo narzekań na biednego "przemoczonego sierściucha" cykl gorąco polecam. Gorąco i duszno, bo warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz