Boję się takich książek. Sukkub Edwarda Lee, który odważnie wkroczył na scenę rodzimego rynku wydawniczego, w moim przekonaniu miał być kontynuacją amberowskich tuz horroru lat dziewięćdziesiątych. Tak myślałem przed przeczytaniem książki. Wydawało mi się po opisach powieści, że po raz kolejny dane mi będzie obcować z prymitywną formą makabry i niczym niepodbudowaną eskalacją mordu, rzezi, krwi i seksu. Kiedy pierwszy raz usłyszałem, że Sukkub ma być wydany w Polsce zarzekłem się, że to rozrywka nie dla mnie. Nie kupię, może kiedyś przeczytam, ale bez napinki, mam inne, o wiele bardziej wartościowe rzeczy do przyswojenia. Sukkuba kupiłem w piątek, zacząłem w niedzielę, skończyłem w środę. Bardzo zadowolony z lektury cichutko odszczekuję to, co myślałem o tej powieści.
Ann Slavik robi oszałamiającą karierę w firmie prawniczej. Kobieta po przejściach (rozstanie z mężem), stawiająca karierę na pierwszym miejscu, mocno zaniedbuje córkę oraz kochanka. Aby odbudować relacje postanawia wyjechać rodziną do Paryża. Jednak zamiast do stolicy Francji, Ann, Martin i Melanie trafiają do Lockwood, po telefonie matki Ann, że ojciec jest umierający. Wraz z ich przyjazdem w rodzinnym mieście pani Slavik zaczynają dziać się bardzo dziwne rzeczy. Każdy z trójki bohaterów ma przedziwne i bardzo okrutne sny, które mieszają się z rzeczywistością, wszyscy zachowują się wobec nich bardzo nienaturalnie, a samo miasteczko wydaje się być odizolowaną wyspą - w pełni samowystarczalną. Do tego wszystkiego do Lockwood zbliża się dwóch zbiegłych z psychiatryka niebezpiecznych szaleńców.
Bierze człowiek książkę z ustaloną opinią na temat stylu i tego, co w niej będzie i mile się rozczarowuje.
Styl Edwarda Lee znacznie odbiega od moich niemiłych wyobrażeń. Klarowny, dźwięczny i bardzo wciągający sprawia, że człowiek zatapia się w lekturze. To pierwsza rzecz, za jaką należy pochwalić pana Lee. "Czytelność" Sukkuba to duży plus.
Choć trup ściele się gęsto, ze stron wylewają się hektolitry krwi i innych płynów, Lee pozwala sobie na rozbudowanie osobowości bohaterów. Nie wszystkich, bo nie jest to konieczne, ale większości. I to również wychodzi w tej powieści świetnie. Ani nie jest to pokraczne, wymuszone czy papierowe. Niezłe, celne dialogi, rozterki wewnętrzne oraz charakterystyka bohaterów pozwalają Sukkubowi wystawić wysoką notę.
Ale nie ma co się oszukiwać. Po nową pozycję Repliki nie sięga się ze względu na styl, ale po to, żeby poznać cóż chory umysł pana Lee potrafi wycisnąć i jak to opisać. A jest tego od cholery.
Nie ulega wątpliwości, że jest to połączenie bardzo krwawego horroru z powieścią pornograficzną, solidnie opierającą się na najgorszych dewiacjach. Krew, mocz, sperma, seks, flaki, odcięte głowy i jeszcze raz seks - to elementy, które czekają na śmiałków, chcących zmierzyć się z tą pozycją. Powtórzę po raz kolejny, że jest to opisane naprawdę nieźle.
Sukkub jednak nie jest wolny od mankamentów. Nagromadzenie na tak małej przestrzeni, tak różnych i chorch sposobów seksu i śmierci, parokrotnie dla mnie przechodziło w groteskę. Zamiast wywoływać strach czy obrzydzenie, wywołały uśmieszek powątpiewania i myśli w stylu "ciekaw jestem co facet jeszcze wymyśli". Nieraz mi to zgrzytnęło, więc muszę to odnotować.
Tak czy siak, według mnie, Sukkub jest ciekawą, ekstremalną formą naprawdę dobrego horroru, po który warto sięgnąć. Zachęcam wszystkich. Niektórych obrzydzi, innych odrzuci, jeszcze inni będą zachwyceni. Debiut powieściowy Edwarda Lee w Polsce to duży plus.
Kolejna książka do zakupu po wypłacie...ale to jeszcze prawie miesiąc.... :(
OdpowiedzUsuń