poniedziałek, 26 września 2011

Uwikłany po uszy

Rzadko czytuję kryminały. Nie bardzo bawi mnie subtelna gra z czytelnikiem na odgadnięcie zagadki kto zabił. Doceniam, ale nie przemawiają do mnie elementy komizmu, wysublimowanego klimatu czy wymyślnych postaci. Jednak, pomimo dystansu do owego gatunku, co pewien czas sięgam po powieść kryminalną i tropię tego zabójcę. Z reguły po lekturze odczuwam lekkie znużenie, dlatego wciąż jestem zdziwiony reakcją na Uwikłanie Zygmunta Miłoszewskiego, które miałem ostatnio niewątpliwą przyjemność przeczytać.
Uwikłanie to tak na wskroś polski kryminał, że czasem aż boli. Miłoszewski na głównego bohatera wybrał zmęczonego życiem prokuratora, który za chwilę poda sobie rękę z kryzysem wieku średniego. Teodor Szacki ma do rozwiązania nielichą sprawę. W centrum Warszawy, podczas kontrowersyjnej terapii ginie jeden z uczestników. Kto i jaki miał motyw, żeby zabić tego człowieka? Czy sprawa będzie prosta czy może uwikła naszego bohatera głębiej? 
(cop. www.wab.com.pl)
Skromny opis fabuły musi wystarczyć, gdyż jeśli chciałbym napisać więcej, pozbawiłbym zabawy potencjalnych czytelników.
Co więc sprawiło, że Uwikłanie pochłonęło mnie bez reszty w niedzielne południe? Ano przede wszystkim postacie i ich wiarygodność. Szacki to taki bohater w poplamionej pelerynie, naderwanym stroju, z przepisami zamiast supermocy. Sprawiedliwy i dociekliwy, ale pełen wad i wewnętrznych rozterek. Trzydziestoparoletni facet  za wszelką cenę starający się przeżyć tę ostatnią przygodę. Do tego prokurator z krwi i kości, nieustępliwy i oddany sprawie. Na kartach powieści pojawiają się również inne postaci - i za to Miłoszewskiemu należą się brawa - żadna z nich nie jest papierowa. Duża dbałość o kreację i szczegóły, pozwoliła na stworzenie wiarygodnej i realnej powieści. Z resztą autor wykazał się również sporą wiedzą na temat pracy prokuratora.
Sam pomysł na powieść, może nie najbardziej oryginalny, za to bardzo dobrze przedstawiony. Oparcie jednej z osi fabuły na fascynującej i niebezpiecznej uczuciowo terapii psychiatrycznej oraz połączenia z drugą i trzecią osią, wyszły Miłoszewskiemu bardzo dobrze. Sprawnie, swobodnie, być może nieco przerysowanie, ale bez karykatury. Zakończenie powinno w pełni satysfakcjonować większość czytelników.
Warto wspomnieć też o klimacie. Osobiście nie cierpię stolicy. Po lekturze Uwikłania, nie cierpię jej jeszcze bardziej. Warszawa Miłoszewskiego jest paradoksalnie mroczna i odpychająca, a miejscami zachęcająca. Tak czy inaczej sama powieść posiada specyficzny, gęsty klimat.
Pozostaje pytanie: po co sięgać po mającą parę lat książkę faceta debiutującego horrorem, zabawiającego się obecnie w kryminał. Odpowiedź: bo warto poznać Teodora Szackiego i uwikłać się w sprawy opisane w powieści, bo niedługo kolejna część przygód prokuratora (tym razem w Sandomierzu), więc warto mieć podstawy i wreszcie dlatego, że czytelnicy, którzy przeczytają powieść nie będą rozczarowani - ja nie byłem - a Uwikłanie uznaję za kawał bardzo dobrej rodzimej prozy kryminalnej w mrocznym klimacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz