Pora na kolejny starość (czyt. klasyk). Film pochodzi oczywiście ze złotej ery VHS i tańczącego ekranu. O moim bezgranicznym uwielbieniu dla tego filmu może świadczyć taśma w kasecie zdarta na amen oraz znajomość niemal wszystkich dialogów. Mowa o filmie, który powstał wtedy, gdy jedynym celem życiowym piszącego te słowa było spanie, jedzenie i wydalanie, niekoniecznie w tej kolejności. Steve Miner w 1986 r. nakręcił Dom. Połączył tym samym komedię, horror oparty na walce z własną przeszłością i stworzył kultową pozycję poruszającą do dziś.
Oj nie wiedzie się Rogerowi Cobbowi w życiu, nie wiedzie. Pisarz horrorów, który chce napisać książkę rozprawiając się tym samym z własną wojenną przeszłością. W tym celu udaję się on do domu ciotki. Urocza kobiecina powiesiła się w jednym z pokoi, więc Roger zyskał miejsce i samotnię do pracy. W międzyczasie opuściła go żona, a jedyny ukochany syn zaginął bez śladu. Pracując nad sobą w tym pięknym wiktoriańskim domu, Roger odkrywa, że oprócz niego coś jeszcze zamieszkuje rezydencję, coś co może mieć dużo wspólnego z jego przeszłością.
Ach, czego my w tym filmie nie mamy. Nawiedzony dom, samotność głównego bohatera, masę stworów z piekła rodem idealnie wpisujących się w lata osiemdziesiąte. Mamy wartką akcję, kupę śmiechu oraz mrożące krew w żyłach sceny. Jeśli dodać do tego świetną muzykę i całkiem niezłe efekty specjalne (lata 80-te), to wyjdzie nam cacko. Dużo do tego filmu wnosi sama kreacja William Katza, którego uwielbiam. Nieporadny pisarzyna, walczący z całym złym światem, a przy tym zdeterminowany ojciec wciąż poszukujący swojego syna i starający się walczyć o rodzinę lub jej cząstkę. Wszystko oczywiście w konwencji "przymrużenia oka i machnięcia ręką na nieścisłości".
Można się rozwodzić nad tym, że obecnie nie kręci się już takich filmów i jak filmowcy konsekwentnie, jeśli nie pieprzą pomysłu jednego za drugim, to "odgrzewają" stare klasyki i zamiast nowych filmów, pieprzą te stare. Ale nie czas na markotne żale. Dom jest do kupienia na allegro, bazarach, często też leci w telewizji i mimo swoich 25 lat ma się znakomicie i może stanowić o wiele bardziej strawną alternatywę niż dzisiejsze próby straszenia. Trzeba tylko siąść przed ekranem i nacisnąć przycisk dzwonka... ktoś lub coś na pewno otworzy.
Ach, czego my w tym filmie nie mamy. Nawiedzony dom, samotność głównego bohatera, masę stworów z piekła rodem idealnie wpisujących się w lata osiemdziesiąte. Mamy wartką akcję, kupę śmiechu oraz mrożące krew w żyłach sceny. Jeśli dodać do tego świetną muzykę i całkiem niezłe efekty specjalne (lata 80-te), to wyjdzie nam cacko. Dużo do tego filmu wnosi sama kreacja William Katza, którego uwielbiam. Nieporadny pisarzyna, walczący z całym złym światem, a przy tym zdeterminowany ojciec wciąż poszukujący swojego syna i starający się walczyć o rodzinę lub jej cząstkę. Wszystko oczywiście w konwencji "przymrużenia oka i machnięcia ręką na nieścisłości".
Można się rozwodzić nad tym, że obecnie nie kręci się już takich filmów i jak filmowcy konsekwentnie, jeśli nie pieprzą pomysłu jednego za drugim, to "odgrzewają" stare klasyki i zamiast nowych filmów, pieprzą te stare. Ale nie czas na markotne żale. Dom jest do kupienia na allegro, bazarach, często też leci w telewizji i mimo swoich 25 lat ma się znakomicie i może stanowić o wiele bardziej strawną alternatywę niż dzisiejsze próby straszenia. Trzeba tylko siąść przed ekranem i nacisnąć przycisk dzwonka... ktoś lub coś na pewno otworzy.
Z serii horrorów ''Dom'' znam jedynie trzecią odsłonę - ''The Horror Show - Dom 3'', który zresztą bardzo lubię. Pamiętam, że w dzieciństwie, kiedy obejrzałam go po raz pierwszy, długo, długo nie mogłam spać po nocach :) Jak tylko skończę seanse horrorów klasy B, które obecnie magluję, czym prędzej poszukam innych odsłon tej zacnej dla grozy filmowej serii. :)
OdpowiedzUsuńChyba już raz w tym temacie pisałam, ale to nic :) W sumie nie znam całej serii, a jedynie część trzecią i muszę przyznać, że zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Za dzieciaka bałam się jak diabli, dziś już nie robi takiego wrażenia, ale emocje są pozytywne podczas seansu. Z całą resztą wraz z powyższą częścią muszę się dopiero zapoznać.
OdpowiedzUsuń