środa, 22 lutego 2012

Pan Kipps snuje opowieść

Opowieść i klimat. Dwie, chyba najistotniejsze rzeczy, dla których sięgam po literacki horror. Często zdarza się, że historia kwalifikuje powieść do rzucenia w kąt, ale klimat nie pozwala się od niej oderwać. Zdarza się też na odwrót. Nie ma co oszukiwać, do sięgnięcia po Kobietę w czerni zachęciły mnie reklamy filmu, który do kin wchodzi z początkiem marca. Lubię klasykę, opowieści gotyckie i wręcz przepadam za nieco przerysowanym klimatem angielskiej prowincji pogrążonej w wiecznej mgle. Książka Susan Hill to trybut dla wszystkich klasycznych opowieści dziejących się w podobnej scenerii.
Młody adwokat Arthur Kipps przyjeżdża do miasteczka Crythin Gifford, aby uporządkować sprawy spadkowe zmarłej pani Drablow. Miejsce, które na kilka dni ma stać się jego pracą to owiany złą sławą dom na Węgorzowym Wzgórzu. Kipps odkrywa, że pośród wiecznych moczarów i bagien co jakiś czas pojawia się postać kobiety w czerni. Jaki ma związek z domem i czy Kipps będzie w stanie go odkryć?
Zacznę nietypowo od minusów. 

Po pierwsze powieść jest króciutka. Czyta się ją dosłownie w jeden wieczór. Choć wydanie tej powieści jest zrozumiałe ze względów marketingowych, śmiało mogła ona wcześniej wchodzić w skład opasłej antologii. Po samej historii nie ma co oczekiwać fajerwerków. Jest to typowa ghost story. Samej opowieści, która jest całkiem niezła czegoś brakuje. Nie potrafię wyłapać tego niuansu, ale zdecydowanie brak jej tego czegoś.
Kobieta w czerni to klimatyczna, wręcz do bólu, opowieść w duchu literatury gotyckiej. Nastrój powieści odgrywa chyba największą rolę. Stare domostwo, na skraju małego angielskiego miasteczka. Wieczna mgła otaczająca teren mokradeł Węgorzowego Wzgórza. Tajemnicza postać kobiety w czerni. Specyficzne elementy, ale jednocześnie uroczo przerysowane budują klimat tej książki. Sama fabuła nierozerwalnie łączy się ze scenerią i atmosferą. Można odnieść wrażenie, że Susan Hill historię ukuła na klimacie książki. 
Czytając Kobietę w czerni przypominała mi się lektura opowiadań M. R. Jamesa. Susan Hill do Jamesa trochę brakuje, ale ta książka to taki mały trybut. O ile, w opowieściach klasyków początkowy klimat później gdzieś znika, u Hill trzyma się mocno przez cała historię.
 Niedługo do kin wchodzi kolejna już ekranizacja tej powieści. Trzeba zaznaczyć, że spektakl oparty na tej książce grany jest codziennie od niemal trzydziestu lat w Londynie. Mnie specjalnie zachęcać do seansu kinowego nie trzeba. Jeśli twórcom udało się oddać przerysowany gotycki klimat, to będzie to dobre kino. Spodobała mi się Kobieta w czerni. Kupiłem tę atmosferę, tajemnicę i klimat. Mało tam taniego efekciarstwa, dużo więcej nastroju. Śmiało polecam zapozanie się z tą powieścią, choć pewnie nie wszystkim przypadnie go gustu.

1 komentarz:

  1. Widziałem film i jestem bardziej niż oczarowany. Podobnie małżonka, choć ona sporą część "Kobiety w czerni" obejrzała z apaszką na oczach - podobno miało to ją ochronić O.o Film przepełniony klimatem, momentami przerysowany do bólu, ale na pewno jeden z lepszych horrorów, jakie ostatnio widziałem :) Polecam każdemu. Po książkę sięgnę niebawem ;)

    OdpowiedzUsuń