czwartek, 2 lutego 2012

Angielska prownicja krwią płynąca

Rok 1860. Piękna posiadłość na angielskiej prowincji. Państwo Kent, wraz z dziećmi i służbą kładą się spać. Wśród potomków jest trzyletni Saville Kent. Dziecko rozkoszne, wesołe. Rano okazuje się, że dziecka nie ma w swojej kołysce. Nerwowe poszukiwania angażują coraz więcej osób. W końcu udaje się je znaleźć. Uduszone, sine, z licznymi ranami kutymi i podciętym gardłem. Ostatnim miejscem, gdzie przyszło dokonać krótkiego żywota temu chłopcu, był śmierdzący brudny wychodek schowany w krzakach...
Tak oto zaczyna się historia kryminalna, którą opisała Kate Summerscale w książce Podejrzenia pana Whichera. Morderstwo w domu na Road Hill. Książka różni się jednak nieco od innych kryminałów z dwu powodów: a) jest to historia w stu procentach prawdziwa, a każde wypowiedziane w książce zdanie zostało zaprotokołowane w dokumentach dotyczących śledztwa b) jest to reportaż historyczny, delikatnie beletryzowany, ale napisany lepiej niż nie jeden kryminał.

Abstrahując od jednoznacznej oceny, trzeba zaznaczyć, że Kate Summerscale wykonała ogrom pracy. Widać to w książce. Przekopanie się przez (dosłownie) tony dokumentów, dotyczących samego śledztwa, ale i przede wszystkim czasów, w których dzieje się ta historia, wymagało od autorki nie lada wysiłku, poświęcenia i cierpliwości. Jednak przytoczenie historycznych faktów i splątanie ich w jedną logiczną całość to nie wszystko. Kate Summerscale stworzyła obraz wiktoriańskiej Anglii oraz początków brytyjskiej kryminalistyki, który jest bardziej sugestywny niż powieści z tego okresu. W fascynujący sposób ukazano nie tylko świat prowincji w Anglii. Oprócz zachwycającego obrazu ludzkiej mentalności, mamy wspaniale pokazane początki sztuki kryminalnej. Pierwsi detektywi, pierwsze sprawy, tworzenie słownictwa detektywistycznego - wszystko to miało wpływ na późniejszy rozwój kryminału, jako gatunku literackiego.
W tej książce każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Mnie uderzyły najmocniej dwie kwestie. Mianowicie zaangażowanie wszystkich, ale dosłownie wszystkich w rozwiązywanie sprawy morderstwa w Road Hill House. Chyba każdy średniocywilizowany człowiek brał udział poniekąd w śledztwie, albo przynajmniej próbował. Listy do gazet z wieloma teoriami na temat morderstwa, obwinianie wszystkich członków rodziny bez względu na ich uczucia i szacunek, wreszcie zajadłe i insynuacje gazet z tego okresu (dodać trzeba, że lubością na temat tego morderstwa pisał i przekonywał do swych racji Charles Dickens - błędnych z resztą). Ów element uderza bardziej, kiedy wziąć pod uwagę to, co dzieje się obecnie w Internecie. Mamy sprawę, o której mówi cała Polska, a wystarczy spojrzeć do Internetu na komentarze jak równiutko opluwani insynuacjami są członkowie rodziny zaangażowani w sprawę. Obecnie też nie brakuje domorosłych detektywów, którzy nie patrząc na szacunek dla osób poszkodowanych, rozdrapują i analizują zajadle każdy szczegół.
Drugą rzeczą jest fakt, jak morderstwo Savilla Kenta oraz jego społeczne implikacje wpłynęły na rozwój literatury kryminalnej i detektywistycznej. Autorka wymienia mnóstwo przykładów prac takich twórców jak Charles Dickens, M. R. James i wielu innych, w których aż kipi od nawiązań do tej zbrodni. Można by zaryzykować stwierdzenie, że stała się ona kanwą dla literatury kryminalnej. Ale nie wypuszczajmy się tak daleko.
Słowem podsumowania. Podejrzenia pana Whichera. Morderstwo w domu na Road Hill to fascynujący obraz wiktoriańskiej epoki, oddany ze szczegółami. To także pieczołowicie zbudowana historia początków kryminalistyki w Anglii. Jeśli ktoś jest zainteresowany epoką wiktoriańską, kryminałem ta książka to konieczność. Wszystkich innych również wypada do niej zachęcić, bo rzadko spotyka się takie książki.

1 komentarz:

  1. To już nie lekko uchylone drzwi - teraz tylko czerpać garściami. Chłonąć i wyciągać wnioski... Tworzyć kolejne analizy - tym razem swoje własne...
    A.

    OdpowiedzUsuń