Człowiek to ciekawy twór. Sztukę medycyny i zabijania opanował w stopniu odpowiednio dobrym i wybitnym. Jedno pomaga przetrwać drugie. Ale ponieważ człowiek to ciekawy twór, postanowił wykorzystać medycynę również do zabijania. Przykładów jest multum: choćby przemiły wójek z obozu Auschwitz z diastemicznym uśmiechem. Nic dziwnego, że twórcom Ludzkiej stonogi zaświtał pomysł wykorzystania medycyny do czegoś innego niż ratowanie życia. Gdyby mierzyć miarą pomysłu jakość tego obrazu, to ode mnie ma wysokie noty. Niestety, na jakość filmu składa się mnóstwo innych czynników.
Fabuła jest oczywiście wszystkim znana.
Niemiecki (a jakże!) chirurg na emeryturze postanawia wstać z fotela sprzed telewizora i stworzyć dzieło epokowe - ludzką stonogę, czyli trzy osoby połączone ze sobą przewodem pokarmowym. W tym pomyśle dzielnie wspierają go dwie urocze Amerykanki i jeden krzykliwy Japończyk. Czy temu uroczemu teamowi uda się dokonać medycznego kuriozum?
Sarkazm jest tu potrzebny, bo o ile pomysł jest tak samo obrzydliwy, jak niezy, to wykonanie tego filmu jest słabiutkie. Pomijam ze dwie sceny, na których rzeczywiście nie polecam jeść. Reszta wieje nudą. Banalnie prosta ta fabuła. Cząstkowa, chaotyczna i mocno przerysowana (w złym znaczeniu). To jeszcze można wybaczyć i jakoś przeboleć, ale pożal-się-boże "aktorstwo" to żenada. Przede wszystkim właśnie to kładzie ten film na łopatki. O ile umiarkowanie wkurwiał mnie doktorek z tym swoim diabolicznym, niemieckim akcentem, o tyle wrzeszczący po japońsku element układanki czy początkowa "gra" uroczych turystek ze Stanów była naprawdę irytująca. Całe szczęście w dalszej części filmu zamilkły...
Tak czy siak film jest słaby. Możnaby z tego wycisinąć o wiele więcej, a sam pomysł poprowadzić w naprawdę przerażający sposób. Twórcy filmu skupili się jednak na innych aspektach, a film na tym stracił. Za pomysł filmu i jego wykonanie, ode mnie, nie więcej niż 3/10. Ale - paradoksalnie - można zobaczyć film, o którym na krótko zrobiło się głośno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz