poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Z tępym ostrzem po mokradłach

Na okładce zakrwawiony topór. Nieopodal odcięta ręka. Marketingowe teksty nawiązujące do Jasona czy Freddy'ego. Mnóstwo nagród. No więc siadam. Spodziewam się schematycznej jatki. Spodziewam się krwawego, niezbyt ambitnego horroru. Po osiemdziesięciu minutach stwierdzam, że dostałem komedię z flakami w roli głównej. Czyli innymi słowy - film, który zdaje się wołać: "Po jaką cholerę ja właściwie zostałem zrobiony?". Przed Wami Topór.

Grupka turystów, chcących doznać mocniejszych wrażeń decyduje się na rejs po bagnach Luizjany. Teren zamglony, mroczny i ponury, więc nie dziwi nikogo, że ów grupa w tym, jakże uroczym miejscu dostanie taką dawkę emocji, której nie zapomną do końca krótkiego życia.
Topór to komedia. Czystej krwi, w sporych ilościach. Sporo słyszałem na temat tego filmu wcześniej, ale nigdy nie przypiąłbym mu łatki horroru. Gdzieś wyczytałem, że film śmiało nawiązuje do klasyki gatunku. To bodajże była wypowiedź jednego anonimowego, pryszczatego internauty. Jakiej klasyki? Smerfów? Akademii policyjnej? Błagam.
Chcąc analizować poprawność tego obrazu pod wieloma względami, wyłączamy go po pierwszych dziesięciu minutach. Natomiast jest to zdecydowanie jeden z filmów, na których analiza się nie sprawdza. Brak logiki, aktorzy-drewno (szczególnie "główny" bohater), fabuła kłuje sztampą, poczynania kretyńskie, dialogi marne, a schwarzcharakter filmu to jawna kpina. Wymieniać można w nieskończoność. Oprócz technicznych, logicznych i fabularnych katastrof ten film posiada jedną, która może zirytować  bardziej niż każda poprzednia. Bagna i mokradła Luizjany mnie kojarzą się z wampirami, Anne Rice, Fever Dream George'a R. R. Martina i tajemnicą. Natomiast wykorzystanie ich w tak płytkim i nie bójmy się tego słowa debilnym filmie, jest wręcz oburzające. Warto też wspomnieć, że w filmie zagrało dwóch aktorów-legendy. Robert Englund (Koszmar z ulicy Wiązów) i Tony Todd (Candyman). Niestety ich występy były jedynie epizodyczne.
Podsumowując, Topór jest do obejrzenia, wbrew temu co można wywnioskować z powyższego wpisu. Idealny obraz na imprezę z mnóstwem piwka, chipsów i ogólnego weekendowego nastroju. Wtedy może się sprawdzić. Żeby zasiąść do niego samotnie, w nocy, ze słuchawkami na uszach... szkoda czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz