poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Amerykański pech

Każdy kto mieszkał kiedykolwiek z innymi ludźmi na studiach, szkolnych wycieczkach czy przy różnych innych okazjach wie, że może być to fantastyczna okazja do zawiązania życiowych przyjaźni. Wspólne mieszkanie uczy podziału, akceptacji, tolerancji i cierpliwości. Oprócz tych niewątpliwych zalet, mieszkanie z innymi posiada swoją ciemną stronę, na która nikt oczywiście na początku nie zwraca uwagi. Współlokatorzy potrafią wkurwić na potęgę, irytować każdym zachowaniem i być po prostu pasożytem, którego - w szczególności gdy mamy zły dzień - chcielibyśmy rozgnieść na podłodze. To jeszcze pół biedy. Zdarzają się tacy współlokatorzy, którzy nie wiedzieć czemu zaczynają traktować nas o wiele inaczej niż kolegę czy koleżankę.
Z podobnym problemem spotyka się Sara, gdy w akademiku zostaje jej przydzielona współlokatorka Rebecca. Dziewczyny szybko się zaprzyjaźniają i cała historia zmierzałaby ku uroczemu finałowi w postaci cudownego wspólnego życia na studiach, gdyby nie fakt, że Rebecca traktuje Sarę nie tylko jak współlokatorkę, ale kogoś o wiele bliższego.

Temat złego współlokatora, sąsiada czy kogokolwiek innego wałkowany był na milion różnych sposobów. Roommate nie przynosi w tym zakresie żadnych nowości czy rewelacji. Jest to po prostu kolejna wariacja na temat sąsiada z piekła rodem. Do bólu schematyczny, głupi i płyciutki film może stanowić jednak jakąś formę rozrywki. Szczególnie, gdy jesteśmy zmęczeni i nie bardzo chce się nam zasiadać do ciężkiego, mrocznego filmu. Tak jak wyżej wspomniałem schemat pozostaje oczywiście ten sam, końcówki można domyśleć się po rozpoczęciu napisów początkowych. Producenci, tak bardzo dbający o wymagającą publiczność filmową odświeżyli ten schemat poprzez osadzenie akcji w imprezowym, pełnym szczupłych dziewczyn i umięśnionych chłoptasiów akademiku, a na głównych bohaterów wybrali napompowanych i irytujących młodych, pięknych amerykanów. To wszystko brzmi jak zgryźliwość frustrata, ale w tym filmie te elementy naprawdę są wkurzające.
Słowem końcowym filmu nie polecam, bo głupiutki, prościutki i pełen rażących błędów logicznych. Głowni bohaterowie irytujący, dialogi z grzeczności pominę. Uratowały by ten film wymyślne sceny mordów oraz cycki, ale niestety jednego i drugiego w Roommate brak. Omijać... no chyba, że naprawdę nie macie co ze sobą zrobić.

2 komentarze:

  1. No fakt, takie wspólne mieszkanie z kilkoma osobami uczy cierpliwości, ale ja tam mam miłe wspomnienia...grube biby były do białego rana, a na 8 wykłady :D A sam film...no cóż...skoro piszesz żeby omijać, to fatygować za bardzo się nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. film beznadziejny - krótko i na temat.

    OdpowiedzUsuń