Po Uwikłaniu Zygmunta Miłoszewskiego przyszedł czas na kolejną część z prokuratorem Szackim w roli głównej, czyli Ziarno prawdy. Od momentu ukazania się książki, ruszyła świetnie naoliwiona maszyna promocyjna. O ile czasem jestem przeciwnikiem takich działań (szczególnie tych mocno rozbudowanych, promujących zazwyczaj jakiś chłam), o tyle w przypadku nowej powieści Miłoszewskiego, dokładam swoją cegiełkę w postaci tej recenzji. Nie dlatego, że dostaję procent od sprzedaży i nie dlatego, że zależy mi na tym, żeby konto pana Miłoszewskiego pęczniało. Chciałbym, żeby jak najwięcej osób chwyciło za Ziarno prawdy, bo jest to naprawdę solidna książka. Ot tak, po prostu.
Szacki trafia do Sandomierza. Próbując cieszyć się małomiasteczkowym życiem, gnuśny w sprawach osobistych i profesjonalny w zawodowych, prokurator nie bardzo może pogodzić się z nową rzeczywistością. Sytuacja zmienia się, kiedy w tej uroczej miejscowości dochodzi do okrutnej zbrodni, przypominającej mord rytualny. Oczy Szackiego rozświetla błysk i prokurator rusza do akcji. Nie spodziewa się jednak, że oprócz tropienia mordercy przyjdzie mu się zmierzyć z miastem, którego drażliwa historia nie pozwala wykiełkować nawet niewielkim ziarnom prawdy.
Przyznaję, że przeraża mnie postępujący brak obiektywizmu co do prozy Miłoszewskiego. Jedyne, do czego można na siłę się doczepić w tej powieści to rozwiązanie sprawy, ale i to będzie miało miejsce jedynie wśród nielicznych czytelników. Zdecydowana większość sięgnie po Ziarno prawdy, bo czytali wcześniejsze pozycje autora. Ci zostaną w pełnie usatysfakcjonowani dzięki świetnemu wyczuciu realizmu autora, szczegółowości oraz przygotowania. Ci spośród tych, którzy podzielają opinię Miłoszewskiego na temat otaczającej rzeczywistości z uśmiechem będą obserwować, jak autor obdziela wszystkich po równo sporą ilością kulturalnych klapsów.
Inni sięgną po książkę ze względu na kryminalną intrygę. Tych pragnienia również powinny zostać zaspokojone poprzez klasyczne dochodzenie, świetne opisy, wmieszanie małej społeczności w wyjątkowo delikatne śledztwo. Ci również docenią akcję powieści - raz zwalniającą, by za chwilę wyrwać do przodu.
Wreszcie będą i tacy, którzy wezmą książkę do ręki, zastanawiając się czy będzie ona warta swojej ceny. Tym zagubionym duszom, którym jakoś uda trafić się na tego bloga przychodzę z pomocą ja. Odpowiadam krótko: Ziarno prawdy to jedna z lepszych powieści ostatnich lat. Trzymająca w napięciu, ze świetnymi bohaterami i wyrazistym tłem. To książka, od której wyjątkowo trudno się oderwać.
Jak widać nie samym Ojcem Mateuszem Sandomierz stoi. I dobrze. Sięgnę chyba bo mam ochotę na intrygę (a te w pracy już mnie nie bawią).
OdpowiedzUsuńIntrygi w pracy już Cię nie bawią? Dziwny jesteś :P
OdpowiedzUsuń"Ojciec Mateusz" w powieści Miłoszewskiego był jednym z powodów, dla którego odwołano uroczystą promocję ZP w Sandomierzu :D
Warto!