wtorek, 20 marca 2012

Krwią po stronach, czyli Ketchum is back

Ostatnio zauważyłem, że wraz z kolegą Sharinem z próżni doskonałej recenzujemy podobne rzeczy. Kiedy zauważyłem, że na blogu ma pojawić się recenzja nowej powieści Jacka Ketchuma Potomstwo, to przyznaję, że pojawił mi się w oku błysk polemiki. Przeczytałem Potomstwo i niestety z polemiki nici, ponieważ moje odczucia po lekturze są niemal identyczne.
Akcja powieści po raz kolejny rozgrywa się w najbardziej przerażającym stanie Ameryki, czyli Maine. Miastczko Dead River ledwo zdążyło ochłonąć po masakrze sprzed kilku lat, a znów musi stawić czoła hordzie wygłodniałych kanibali.
Przeczytałem niemal wszystkie książki Ketchuma dostępne w naszym pięknym kraju i nauczyłem się, że  do tego pisarza muszę podchodzić z określonymi wymaganiami. Kiedy daję Ketchumowi czystą kartę, to mocno się zawodzę, a kiedy nastawiam się na jatkę (tak jak w przypadku Poza sezonem), to z lektury jestem więcej niż kontent.

Tutaj również doskonale wiedziałem, czego się spodziewać. Nie ma co ukrywać - chciałem krwi, flaków i motywów "slasherowych" i dostałem je, ale w ograniczonej ilości. W Poza sezonem niemal każda strona zachlapana jest krwią i strzępkami ciała, Potomstwo to inna książka. Choć nie pozbawiona elementów gore i opisów, które mogę u wrażliwców wywołać odruchy wymiotne, to jest jest jakby wygładzoną wersją poprzedniczki.
Uwaga pisarza powędrowała tym razem do aspektów psychologicznych postaci (w których Ketchum nie jest niestety dobry). Miało być dobrze, wyszło średnio. W przypadku wspomnianych elementów jest znacznie lepiej niż w Poza sezonem. Dochodzi do tego również rozbudowanie społeczności kanibali oraz postać Kobiety, która została dość wyraźnie nakreślona. Jednak, mam wrażenie, że wszystkie te elementy są poprowadzone bardzo średnio i nieco poczwarnie.
Siłą Poza sezonem była krew i szybka, mocna akcja. Nie wiem, co jest siłą Potomstwa, ale jeśli miała nim być psychologia postaci bohaterów i antybohaterów, to nie jest. Nie można też powiedzieć, żeby książka była wybitnym literackim gore. Na chwilę obecną ciężko również, żeby ksiażka wybitnie szokowała czy przerażała. W efekcie dostaliśmy powieść ze zrównoważonymi elementami, która choć dojrzalsza, to jest chyba słabsza od poprzedniczki.
Podsumowując, ja jestem z lektur zadowolony. Siadając do książki, wiedziałem czego się spodziewać. Dostałem to, co chciałem, chociaż w mniejszym stopniu.
Tym, którzy nie znają Jacka Ketchuma, polecam zapoznać się najpierw z Poza sezonem. Fanów i osoby, które znają jego dzieła zachęcać do Potomstwa nie trzeba. Mimo niedociągnięć, polecam.

1 komentarz:

  1. Zgadzam się, że powieść "Poza sezonem" jest o wiele bardziej brutalna, ale "Potomstwo" też fajnie mi się czytało. Mam nadzieję, że następna część "The Woman" również okaże się godna uwagi.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń