piątek, 20 lipca 2012

Nie samym horrorem człowiek... Cz.4, czyli zdobywać mieczem Północ

Powiedzenie, że lubię powieści historyczne, byłoby sporym nadużyciem. "Szukam powieści historycznej, która przypadłaby mi do gustu" jest stwierdzeniem bardziej odpowiednim. Zaczynałem wiele książek traktujących o różnych okresach historycznych. Jedynie garstka z nich zdołała poprzewracać się pod moimi palcami do samuśkiego końca. Większość wróciła do bibliotek, czy wylądowała na półce "Kiedyś się za to wezmę". Jakiś czas temu spróbowałem po raz kolejny odkryć świat, tym razem wczesnego średniowiecza z pomocą Bernarda Cornwella. Siadając do lektury Ostatniego królestwa nie byłem sobie w stanie wyobrazić, że na trzecią część tej sagi będę czekał z zaciśniętymi zębami.
Panowie Północy to trzecia część sagi o Wikingach wymienionego wyżej pisarza. Tym, którzy nie znają losów Uthreda z Bebbanburga odsyłam do wcześniejszych części. Mam nadzieję, że nie popełnię grzechu spojlerowania, jeśli napomknę, że bohater, którego losy śledzimy dzięki Cornwellowi jest w conamniej dziwnej sytuacji. Jest Sasem, wychowanym przez Duńczyków, więc za ojczyznę uważa poniekąd Danię i Anglię. W ten oto sposób młodzieniec bardzo szybko napytuje sobie biedy i musi walczyć w okrutnym świecie.
Tyle, jeśli chodzi o szczątkowy zapis fabuły trzech powieści. 

Panowie Północy to zdecydowanie najlepsza i najbardziej dojrzała część sagi. Głównie za sprawą Uthreda, który jako dwudziestodwulatek - według własnej wiary - jest już doświadczonym i określonym władcą. Fabularnie dzieje się sporo. Chyba nawet więcej niż w poprzednich częściach. To, co bardzo znamienne w te powieści, to fakt, że będąc władcą w IX wieku, nie sposób uciec od polityki i to ona zaczyna dyktować fabularne poczyniania Uthreda. Cornwell nie czyni jednak tego w sposób namolny czy zagmatwany. Nie, Uthred tłumaczy sobie politykę ówczesnego świata w spoósb bardzo prosty, przez co i czytelnik nie gubi się w świecie powieści.
Elementem widocznym w Panach Północy jest niepewność i wątpliwości. Nie tylko Uthreda, ale wszystkich, którzy mu towarzyszą. Wątpliwości natury moralnej, politycznej i religijnej. Nadaje to powieści dużo dramatyzmu i realizmu.
Dla kogoś, kto nie czytał tych powieści, ta recenzja będzie mało zrozumiała. Tych delikwentów odsyłam do pierwszej części Ostatnie królestwo - naprawdę warto! Entuzjastów poprzednich części specjalnie zachęcać nie trzeba, wszak Panowie Północy to długo wyczekiwana kolejna odsłona tego świetnego cyklu.
I ostatnie słowo - polecam jak cholera!

2 komentarze:

  1. Właśnie skończyłam czytać i jedno muszę przyznać - książka jest rewelacyjna, i zgadzam się, że jak do tej pory to najlepsza część z całego cyklu.
    "Czepnę" się jednak Twojego tekstu, bo zawiera błąd rzeczowy - Uhtred nie uważa za swojej ojczyzny Danię, nie wiem na podstawie czego to wywnioskowałeś. Duńczycy, o których mowa od kilku pokoleń mieszkają już na Wyspach Brytyjskich i to tamte ziemie uważają za swoją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, pewnie, że tak. Masz rację :) Sorki za pomyłkę, pewnie z rozpędu... :)

    OdpowiedzUsuń