Przyznaję, że nie należę do zagorzałych fanów gatunku, jakim jest fantasy. Czasem jednak nachodzi mnie niezrozumiała ochota, żeby zgłębić się w świat mieczy, magii, wojowników i smoków. Problem w tym, że choć uwielbiam sam klimat średniowiecznego fantasy, to jednak pokaźne dzieła, które brylują w tym gatunki, niezwykle szybko mnie nudzą. Licząc na literackie „dotknięcie” średniowiecznych krain czy szalonych bitew, dostaje strzępy tego, czego zazwyczaj oczekuję. Czasem jednak zdarza mi się trafić na książki, które nie tylko pochłaniają mnie całego, ale po których odłożeniu na półkę, gęba mi się śmieje i mam ochotę przywdziać zbroje i iść walczyć ze smokami. Podobne odczucia miałem, kiedy odłożyłem na półkę Władcę wilków Juraja Červenáka.
VIII wieka naszej ery. Imperium Awarów zostaje rozbite, część pokornie przyjmuje nową wiarę, narzucaną przez Karola Wielkiego, część natomiast stanowczo się temu sprzeciwia. Uciekająca grupa tego koczowniczego plemienia zostaje nazwana Krwawymi Psami. Kryją się oni w otoczonej magicznymi zaklęciami twierdzy. Śladem mordów, spalonych wiosek i pożogi podąża Czarny Rogan, chcący dokonać zemsty na grupie zabójców…
Tak mniej więcej przedstawia się fabuła tej powieści. Władca wilków jest oparty o mnóstwo wierzeń słowiańskich. Červenák wrzucił do kotła tej krótkiej książki zarówno fakty historyczne, jak i świat słowiańskiej magii. Nie przepadam za dużą ilością elementów magicznych w fantasy, ale tutaj nie przeszkadzał mi ona w ogóle. Autorowi udało się w całkiem sprawny sposób połączyć dwa światy. Czyta się to z niesłabnącym zainteresowaniem.
Kolejnym istotnym elementem, który winduje tą pozycję nad inne w tym gatunku, to osobliwy klimat. Kapitalnie zbudowana ciężka i mroczna atmosfera nadaje Władcy wilków szczególnych – dla mnie – walorów. W szczegóły się zagłębiam, żeby nie popsuć nikomu zabawy, mogę jedynie powiedzieć, że fani horroru, którzy nie stronią od powieści fantasy powinni być w pełni usatysfakcjonowani.
Červenák kapitalnie opisuje również sceny batalistyczne. Jest w nich coś z hollywoodzkiego kiczu, ale w bardzo dobrym znaczeniu tego słowa. Kiedy przeczytałem pierwszy rozdział książki, pomyślałem, że tak właśnie powinna zaczynać się każda pozycja, w której autor walczy o uwagę czytelnika. Wszystko sprawnie, w odpowiednich proporcjach, ale oczywiście nie stroniąc od brutalności i lekkiej makabry.
Bardzo spodobały mi się postacie. Czarny Rogan jako postać niemal sztandarowa przy tzw. epic fantasy, Mirena – wiedźma z dość specyficznym uosobieniem, oraz komiczny Wielimir. Jest oczywiście cała masa innych ważnych i mniej ważnych postaci, ale odkrycie ich pozostawiam czytelnikom tej powieści.
Nie może być za pięknie, więc sypnijmy też dziegciem. Po przeczytaniu Władcy wilków oprócz sporej satysfakcji pozostaje również spory niedosyt. Chociaż zakończenie jest w pełni otwarte, a na horyzoncie szykują się kolejne tomy, to człowiek pyta sam siebie: że już? że koniec? Ta książka jest moim zdaniem za krótka, przez co lekko cierpi kwestia fabularna. Mam wrażenie, że jest to bardziej rozbudowane opowiadanie. Myślę, że rozdmuchanie jej nieco mogłoby przynieść dobre efekty. Tym, którzy przyzwyczajeni są do rozbudowanych fabuł, wielowątkowych powieści czy wielowarstwowych opowieści muszę ostrzec, że tutaj niczego takiego nie znajdą. Władca wilków to solidna, dobrze napisana jednowymiarowa rozrywka. Szybka, krwawa i zabawna.
Dla kogo? Dla wszystkich. Absolutnie. Nie musicie być fanami fantasy, żeby z satysfakcją przyswoić historię Czarnego Rogana. Červenák bardzo umiejętnie złapie was w swoje łapy i nie puści do końca historii. Gorąco polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Erica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz