wtorek, 22 maja 2012

Klątwa Connolly'ego

Do Johna Connolly'ego - ojca postaci Charliego "Bird" Parkera - mam strasznego pecha. Nie wątpię, że facet potrafi pisać, ale ja trafiłem fatalnie. Zaczęło się od tragicznych Nokturnów. Była to chyba najgłupsza i najsłabasza książka 2010 roku. Niedawno okazało się, że jedno z opowiadań zawartych w tym cudeńku zostało sfilmowane. Co więcej, rolę wiodącą przyjął sam Kevin Costner. Ja oczywiście na film trafiłem zupełnym przypadkiem. Spodziewając sie po tytule The New Doughter jakiejś obyczajówki połączonej z dramatem, dostałem horror. Niestety, po raz kolejny, jeśli chodzi o Connolly'ego źle trafiłem, bo film raczej marny.

Mamy oto rodzinkę 1+2, która przeprowadza się do pięknego domu. Ojciec pisarz jest zauroczony nową okolicą. Inaczej odbiera ją jego dorastająca córka. Zachowanie latorośli zmienia się jeszcze bardziej, kiedy odkrywa ona pewne elementy krajobrazu wokół domu, których wolałaby nie odkryć...
Senna atmosfera tego filmu miała mu zapewne nadać mu tajemniczego wydźwięku. Chaotyczne prowadzenie oraz szarpane sceny, jako dziwne i niepokojące niedomówienia. Niestety. Film do mniej więcej 3/4 jest po prostu nudny, jak flaki z olejem. Jeżeli nawet istnieje w nim potencjał na wymienione wyżej elementy, to wszystko się pokleiło i zaczęło przypominać nużącą breję. Bohaterowie łażą bez celu, niby rozmawiają, wiatr wieje i stuka okiennicami, córka łazi jak najęta wokół domu, cały czas wraca brudna od ziemi. Podstarzały Costner również porusza się w tej fabule bez konkretnego celu.
Później, w końcu obraz nabiera nieco rumieńców. Ale ponownie, niestety, to za mało.
Kurcze, jakby obiektywnie spojrzeć na tekst Connolly'ego i ekranizację to pomysł jest niezły. Film i sama historia na pewno ma spory potencjał. Ale potrzeba albo cholernej prostoty, albo zawiłości umysłu scenarzysty i reżysera, żeby zrobić z tego dobry film.
Momenatmi klimat The New Doughter może się podobać. Co jakiś czas zamierzenia twórców spełniają się i rzeczywiście farma Jamesów wydaje się być złowroga. W dużej mierze jednak jest po prostu kiepsko.
Dwa słowa co do aktorstwa. Od Kevina Costnera oczekuję więcej, bo w tym filmie jest on niemal przezroczysty, a jego walka o dzieci, zaciętością przypomina bingo w domu spokojnej strości. Małe oklaski dla Ivany Baquero, która wcieliła się w postać córki.
Sumując - jeśli macie czas, od biedy można zerknąć, ale żeby specjalnie nań rezerwować, to nie bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz