czwartek, 15 grudnia 2011

Morderstwo pod choinką

"Idą święta". Wyświechtany frazes niech będzie podstawą do stwierdzenia, że święta to coś, co ludziom kojarzy się jedynie dobrze. Przynajmniej większości. Spotkania z rodziną, wspólne rozmowy w kuchni przy przygotowaniu świątecznych potraw, ogień trzaskający w kominku, wygodne fotele, herbatka z wkładką... Dla pisarzy jednak okres Bożego Narodzenia to nie tylko okazja do obserwacji skaczących w górę cyferek na kontach (jakiś prezent wypada kupić), ale także świetny czas na osadzenie wtedy akcji powieści. Szczególnie, jeśli w grę wchodzą tajemnicze zbrodnie.

Inspektor Jury nie cierpi świąt. Perspektywa spędzenia ich z własną ciotką wyzwala w nim przygnębienie. Na szczęście któregoś dnia, na cmentarzu poznaje kobietę. Miła pogawędka i pomoc Jury'ego skutkują wspólną kolacją i miłymi spojrzeniami. Może święta w tym roku będą dla Jury'ego bardziej łaskawe? Niestety, inspektor poprzez szczęście w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych wyczerpuje limit i na miłość nie starcza. Jakiś czas później kobieta zostaje znaleziona martwa. Jury podejrzewa jednak, że coś z tą śmiercią jest nie tak.
Kolejna powieść Marthy Grimes Zajazd "Jerozolima" jest dokładnie tym, czego zazwyczaj oczekują od niej fani tej serii. Znów mamy angielski niewielki pub, morderstwa, nieco flegmatyczne, angielskie śledztwo. Spieszę donieść, że oprócz stałych fragmentów fabularnych powieści Grimes, pojawiają się również jej najbardziej znane postaci. Do inspektora Jury'ego dołączają Merlose Plant wraz z uroczą i absolutnie irytującą ciotką Agathą oraz Vivien. Wszyscy zostają zaproszeni do starego opactwa przekształconego w dom dla arystokracji i tam przez śnieg zostają odcięci od świata.
Ponownie u Marthy Grimes pierwsze skrzypce grają główni bohaterowie. Duet Jury i Plant to esencja angielskiego zrównoważonego śledztwa. Wszystkie postaci pojawiające się na kartach Zajazdu "Jerozolima" są świetnie rozpisane. Klimatem zbliżona jest do poprzednich dokonań amerykanki, ale tutaj jakby słabiej wyczuwalnym. Chyba w tym elemencie bardziej przypadła mi do gustu powieść Pod Huncwotem
Warto zaznaczyć, że w Zajeździe "Jerozolima" Grimes śmiało i celowo co rusz podsuwa czytelnikowi odwołania do klasyki gatunku, na co zwracają uwagę również bohaterowie powieści, znalazwszy się takiej a nie innej sytuacji.
Po rewelacyjnym debiucie Pod Huncwotem najnowszą powieść uważam za "tylko" bardzo dobrą. Oczywiście to tylko moje subiektywne odczucie. Krótko: fanów Marthy Grimes zachęcać nie muszę, wszystkich innym śmiało polecam, bo czytać Zajazd "Jerozolima" w okresie przedświątecznym jako prezent to ogromna przyjemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz