Dobre wspomnienia z dzieciństwa czy lat młodzieńczych są o tyle lepsze, jeśli ktoś lub coś nam o nich przypomni z zaskoczenia. Ja mam mnóstwo takich wspomnień, o których często ktoś lub coś mi przypomina. Jednym z nich są książki Agathy Christie, które pojawiły się w latach dziewięćdziesiątych w kioskach ruchu. Sam tej serii nie kupowałem, bo po co wydawać pieniądze na książki [!], ale namiętnie kupowała je moja koleżanka. Trwałym wspomnieniem tych lat beztroski były moje wycieczki do jej mieszkania po książki Christie. Kiedy słyszała mój głos w słuchawce telefonu, automatycznie wyciągała z półki dwie lub trzy pozycje.
Ktoś mógłby pomyśleć, że miłe wspomnienie wzięło się stąd, iż przypomniałem sobie klasykę z Herculesem Poirot. Ale nie. Przypomniała mi o tym pewna amerykanka, której "brytyjskie" powieści kryminalne wzbudzają zachwyt nawet na wielkiej wyspie.
Źle się dzieje w Long Piddleton. W małej mieścince zaroiło się od trupów. Jednego znaleziono w beczce z piwem, inny dynda z belki miejscowego pubu. Na pomoc zostaje wezwany Richard Jury. Zbrodnie i tajemnice się mnożą, jedni mieszkańcy nie wiedzą nic, inni milczą, a jeszcze inni próbują rozwikłać sprawę razem z inspektorem.
To nie jest moje pierwsze spotkanie z prozą Marthy Grimes. Pierwszą książką była Pod Zawianym Kaczorem. Rzuciłem się na tę książkę wygłodniały i pochłonąłem ją w dwa dni. I to był największy błąd. Chociaż przyznam, że nieźle mi się to czytało to nieco irytował mnie styl Grimes, angielski klimat był słaby a komizm powieści ledwo widoczny. Dla mnie. Większość była nią zachwycona.
Chcąc w końcu sprawdzić, co jest w tych powieściach tak uroczego zacząłem od początku i chwyciłem Pod Huncwotem. Tym razem obiecałem sobie powoli delektować się lekturą. Skończyłem wczoraj i jestem zachwycony.
Proza Marthy Grimes z jednej strony przenosi nas do ciepłego angielskiego pubu na prowincji, nieopodal kominka, z kuflem ciemnego ale. Z drugiej zaś, gdziekolwiek czyta się historię Jury'ego (na przystanku, w tramwaju) ma się wrażenie wygodnego ogromnego fotela, ciepłej angielskiej herbaty i opowiadania dobrej historii. To jest chyba największa zaleta Grimes. Świetnie opowiada historię.
Trzy potężne filary tej powieści utrzymują ją na bardzo wysokim poziomie. Pierwszym jest charakterologiczny rys każdej postaci. Autorka przedstawia czytelnikowi nie tylko ogólną społeczność małej angielskiej mieścinki, ale każdego z osobna. Z dużą dozą poczucia humoru.
Drugim jest intryga, która potrafi przykuć uwagę nawet najbardziej opornych. Tajemnica, nieco makabry, a wszystko to z dużym dystansem i wyczuciem.
Ostatnim elementem jest namacalna wręcz atmosfera angielskiego pubu, miasteczka, wąskich uliczek, mgły i "brytyjskości" w najlepszym wydaniu.
Mankamentów w mojej ocenie brak. Pod Huncwotem czyta się wyśmienicie, a Martha Grimes swoimi powieściami składa hołd Arthurowi Conanowi Doyle'owi, Agacie Christie i czyni to z bardzo dużą klasą. Grimes to pozycja obowiązkowa, nie inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz