Doprawdy dziwnym jesteśmy społeczeństwem. W kraju, w którym z pisania mogą utrzymać się jedynie nieliczni, rośnie liczba piszących. Podczas gdy kultura literacka jest skutecznie niszczona przez debilną telewizję oraz jej znaczenie jest bagatelizowane, powstają coraz to nowe czasopisma, które z lepszym lub gorszym skutkiem (vide nieodżałowany Bluszcz) próbują ją ludziom przybliżyć. Żyjemy wreszcie w kraju, gdzie groza traktowana jest jak dziwny rodzaj trądu. Próżno szukać jej w main streamie, nie bywa też szeroko promowana. Ten właśnie rodzaj literackiej papki (jak często określają literacką grozę krytycy) postanowiło usilnie promować kilku młodych ludzi z Wrocławia. Założyli wydawnictwo, wypuścili na rynek pierwszą antologię, a niedawno ukazał trzeci numer ich czasopisma Coś na progu.
Jakoś tak dziwnie się złożyło, że romans z mackowatym Coś na progu rozpoczynam od numeru trzeciego. Jest to numer specjalny, jak piszą twórcy, poświęcony tzw. weird fiction. Ów przedziwny twór przybliża nam esej Ann i Jeffa VenderMeerów. Solidny, konkretny i rzeczowy wstęp naświetlający ten gatunek. Przychodzi czas na danie główne tego specjalnego numeru, czyli opowiadania.
Na pierwszy ogień idzie horror i trzy opowiadania klasyków: Czaszki wśród gwiazd Roberta E. Howarda, Gość Draculi Brama Stokera oraz Gwiazda McIilvane'a Augusta Derletha. Przyznaję, że wszystkie są na niezłym poziomie. Nie żebym piał z zachwytu i nerwowo ogryzał paznokcie przy czytaniu, ale to bardzo przyjemne i klimatyczne opowiastki. Szczególnie do gustu przypadło mi opowiadanie Stokera i Howarda.
Kolejnym daniem jest coś, czego nigdy nie potrafię nazwać i zawsze nieco się obawiam jakiejkolwiek klasyfikacji. Wydawnictwo Dobre Historie wyszło z tego obronną rękę nazywając dział Opowieści niesamowite. Przyznaję, że nie wiem czego się spodziewać. Opowiadania Artura Conan Doyla i Fritza Leibera do tej pory były mi obce (tak, nawet te o Sherlocku Holmesie). Bez wątpienia Opowieści niesamowite to delicje w tym daniu. Kapitalny, przewrotny i komiczny tekst Doyla bardzo mnie rozbawił, a Zielony księżyc Leibera wprowadził w niezwykle hipnotyczny stan. Już dawno żadne opowiadanie nie podziałało tak na mnie. Jestem naprawdę szczerze zachwycony wyborem opowiadań i gratuluję reakcji.
Kolejnym działem jest science fiction, za którym nie przepadam, ale opowiadania czytało mi się nadzwyczaj dobrze. Szczególnie tekst Franka Herberta.
Dział kryminału, to znów dominacja Doyla, bo opowiadanie Pawła Orłowca to całkiem sprawna wariacja na temat spotkania Sherlocka Holmesa z Natem Pinkertonem. Świetny jest również wywiad z samym twórcą postaci legendarnego detektywa. Za uwagę zasługuje też tekst Pawła Pollaka, pomimo że przewidywalny, to całkiem wciągający.
Tyle (bardzo wyczerpująco jak na mnie) o treści Coś na progu #3. Moje odczucie po odłożeniu numeru? Naprawdę solidna robota. Niemal wszystkie opowiadania trzymają naprawdę wysoki poziom. Gdzieś mi w pewnym momencie zbladło weird fiction, ale to drobiazg, który moim zdaniem, wyszedł Cosiowi na plus. Opowiadania zostały świetnie dobrane. Co prawda przydałaby się bardziej solidna redakcja tych tekstów, ale to również jestem w stanie wybaczyć.
Czas na łapka w górę, łapka w dół. W przypadku trzeciego numeru zdecydowanie łapka w górę. Nawet nie spodziewałem się, że ten numer tak mi zasmakuje. Do tekstu Doyla wrócę na pewno wielokrotnie, podobnie jak do Leibera. Cieszę się też, że miałem okazję w końcu poznać słynne opowiadanie Brama Stokera. Minusów jako takich nie dostrzegam. Może znajdzie je kto inny. Mnie się ten pulp bardzo podobał, a kto jeszcze nie kupił, niech nadrabia, bo warto jak cholera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz