Aby się przywitać wypadałoby podać łapkę, ale skoro walę akurat w klawisze, a nie ściskam dłoń, więc witam się w taki, a nie inny sposób.
Postanowiłem założyć bloga o gatunku filmowym i literackim, o którym (jak mi się wydaje) trochę wiem. Więc skąd anglosasko swojsko brzmiąca nazwa anti-expert? Otóż chciałem potraktować horror (bo o nim będę się tu uzewnętrzniał) z perspektywy widza oraz czytelnika. Nie eksperta, rozkładającego filmy i książki na czynniki pierwsze. Często zdarzało mi się, że czytając inne blogi poświęcone grozie filmowej i literackiej, natrafiałem na multum słów przeróżnych gatunków (szczególnie filmowych) jako oddzielne suche gałązki ojca Horroru. Skutecznie zniechęcało mnie również groźne wymachiwanie setkami nazwisk reżyserów (to akurat zrozumiałe), twórców muzyki (w przypadku tego gatunku też zrozumiałe) czy drugich reżyserów, scenarzystów, operatorów kamer, dźwiękowców, chłopców z cateringu… Ok. Nieco się zapędziłem, ale chcę powiedzieć, że nadmierne stosowanie tych wszystkich zabiegów prowadzi do tego, że biedny blady internauta nie wie w końcu czy dany film warto obejrzeć czy nie. Zamiast tego, po seansie na piwku w podłej knajpce może błysnąć przed znajomym nazwiskiem drugiego operatora kamery remake’u Koszmaru z Ulicy Wiązów. Mam też wrażenie, że wykładając wszystkie, często mało zrozumiałe i niepotrzebne szczegóły na stół, traci sam film czy książka.
Dlatego właśnie ten blog. Aby poznać, zachwycić się oraz obrzucić błotem jak największą ilość form horrorowego przekazu w różnej postaci, tak po prostu, ale nie po prostacku. Filmy stare i nowe we wszystkich gatunkach horroru. Klasyki i gnioty. Książki świeżutkie i te z pożółkłymi stronami. Zapewne znajdzie się również miejsce dla muzyki czy gier, czyli wszystkiego, gdzie horror jest w stanie wsiąknąć. Z perspektywy widza i czytelnika, nie eksperta. Człowieka, który naprawdę uwielbia horror.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz